Magdalena Szymko: „To jest ogromna presja i ogromna odpowiedzialność”. Wywiad z sędzią, która będzie reprezentowała Polskę na The World Games 2025

Futbol flagowy w Polsce rozwija się z każdym rokiem – nie tylko dzięki zawodnikom i trenerom, ale także dzięki sędziom. Jedną z nich jest Magdalena Szymko, która właśnie zapisała się na kartach historii w polskim futbolu flagowym. Została wybrana jako jedna z 4 kobiet na świecie do sędziowania kobiecego turnieju futbolu flagowego podczas The World Games 2025 w Chengdu, jednej z najważniejszych imprez sportowych globu poza igrzyskami olimpijskimi.

To ogromne wyróżnienie zarówno dla niej, jak i dla całego środowiska futbolu flagowego w Polsce. W rozmowie z GameDay opowiada o kulisach swojej nominacji, emocjach towarzyszących pracy na światowym poziomie oraz o tym, co ją napędza w tej niezwykłej pasji.

Radosław Gołąb: Gratulacje! Jak zareagowałaś na wiadomość, że zostałaś wybrana do sędziowania na The World Games w Chinach? Czy spodziewałaś się takiego wyróżnienia?

Magdalena Szymko: Dziękuję bardzo, rzeczywiście jest to ogromne wyróżnienie, a jednocześnie ogromna odpowiedzialność. Czy się spodziewałam? I tak i nie, wiedziałam że jest taka możliwość ale raczej obstawiałam, że mam może jakieś 5% szans by się zakwalifikować, więc też nie przykładałam do tego aż takiej uwagi. Możesz sobie wyobrazić jakie było moje zdziwienie i zaskoczenie kiedy któregoś marcowego poranka otworzyłam maila z IFAFu, z oficjalnym zawiadomieniem o mojej nominacji. Jak po kilku godzinach już minął szok to oczywiście kolejnym uczuciem była ogromna radość, bo to najbardziej prestiżowa impreza na świecie (zaraz po Olimpiadzie) i na dokładkę organizowana w Chinach, ale jednocześnie też obawa bo jednak ciężar imprezy jest ogromny.

R.G.: Jak wyglądał proces kwalifikacji i selekcji sędziów do tego prestiżowego turnieju? Czy musiałaś przejść jakieś dodatkowe testy, szkolenia, certyfikacje?

M.Sz.: Wszystko zaczęło się w zasadzie od momentu w którym PSSFA nominowało mnie do uczestnictwa w Mistrzostwach Świata w Lahti w zeszłym roku. To tam dowiedzieliśmy się, że spośród 48 sędziów, którzy tam są będą wybrane 4 kobiety i 4 mężczyźni którzy polecą do Chengdu.

To był mój pierwszy oficjalny turniej IFAFu, do tego była tam cała masa świetnych sędziów z całego świata z dużo większym doświadczeniem niż moje, więc też rozumiesz dlaczego nie spodziewałam się, że zostanę wybrana. Na MS po prostu skupiłam się na swoje robocie i tym by sędziować najlepiej jak tylko potrafię. Wszystkie mecze z Lahti zostały ocenione przez IFAF i na podstawie tych ocen została wybrana szczęśliwa ósemka. Dodatkowo będzie jeszcze 4 sędziów z Chin ale na jakiej zasadzie oni zostali wybrani, tego nie wiem. 🙂

R.G.: Co Twoim zdaniem zadecydowało o tym, że to właśnie Ty znalazłaś się w tak wąskim gronie wybranych sędziów?

M.Sz.: Bezpośrednio był to mój performance na Mistrzostwach Świata. W Lahti wybrane mecze były nadzorowane, dostawaliśmy feedback na bieżąco, ważne było by słuchać i wdrażać uwagi już w kolejnych meczach. Myślę, że to też była jedna z rzeczy które miała znaczenie przy nominacjach, bo wielokrotnie dostawałam uwagi, że poprawiam się z meczu na mecz, że jestem otwarta na feedback i że widać mój progres.

Pośrednio natomiast ogromny wpływ miało to w jaki sposób PSSFA szkoli sędziów. Nie chcę tu< słodzić i nas wychwalać, ale naprawdę Polacy są bardzo, bardzo dobrymi sędziami. To widać od razu kiedy pojedzie się na turniej międzynarodowy, kiedy ma się porównanie. I tu nie chodzi nawet o to że więcej widzimy albo lepiej oceniamy faule, bo to bardzo często jest kwestia indywidualna i kwestia doświadczenia albo samej filozofii sędziowania w danym kraju. Tu chodzi o podstawy i ich poprawne budowanie od samego początku. Sam wiesz, że mechanika sędziowska to nie jest prosta sprawa, a to jest coś na czym opiera się całe sędziowanie, niezależnie czy jest to tackle czy flagówka. Nie jesteś w stanie ocenić dobrze faulu jeśli jesteś w złym miejscu na boisku albo patrzysz nie tam gdzie powinieneś.

I w Polsce jest to coś na co kładzie się ogromny nacisk od samego początku u nowych sędziów, dlatego też dość szybko nasi sędziowie są w stanie wskoczyć na wyższy poziom, bo mają zbudowany solidny fundament już od pierwszego meczu. Sądzę, że jestem tego dość dobrym przykładem, wcale nie uważam się za mega wybitnego sędziego, a jednak pojechałam na MS w swoim czwartym roku sędziowania i okazało się, że znalazłam się w top 4 kobiet tam sędziujących. 🙂 Także jeśli szkolić się na sędziego to tylko w PSSFA, przy okazji zapraszam bo rekrutacja jest w toku. 😀

R.G.: Czym różni się sędziowanie międzynarodowych turniejów od pracy na boiskach w Polsce?Czy czujesz większą presję, inny poziom organizacji, tempa gry?

M.SZ.: Zdziwisz się ale ja zawsze mówię, że ja to odpoczywam sędziując na międzynarodowych turniejach za granicą. Wbrew pozorom im wyższy poziom tym łatwiej mi się sędziuje. 😀

Trenerzy bardzo dobrze znają przepisy, zawodnicy wiedzą jak grać, co im wolno, a co nie. Tam nie ma dyskusji z sędziami, zawodnicy są zdyscyplinowani, a jedyna osoba która rozmawia z nami to HC, co za tym idzie moje 100% uwagi jest na tym co dzieję się w grze, na boisku. Ja nie muszę z nikim rozmawiać, wyjaśniać dlaczego tak, a nie inaczej, przejmować się czy zawodnicy zrozumieli itd. To pozwala mi robić moją robotę, bo nic nie odciąga mojej uwagi.

My w Polsce dopiero uczymy się flagówki, więc to zrozumiałe że trenerzy nie wiedzą wszystkiego, że zawodnicy czasem nie wiedzą jak mają grać by nie było faulu, że pytają, że trzeba im tłumaczyć itd. i to jest ok, ale fajnie by było jakbyśmy wszyscy dążyli do tego jak to wygląda za granicą, bo to naprawdę fajnie tam funkcjonuje. Dla mnie to jest ta największa różnica.

W kwestii tempa to, w tacklu przeskok między tempem gry w niższych ligach, a najwyższych jest widoczny i znaczący i może sprawiać trudność mniej doświadczonym sędziom. Natomiast we flagówce nie ma aż takiej różnicy, bo flagówka z zasady jest dużo szybszą odmianą futbolu. To co natomiast widać i to co robi różnicę to technika, zwinność i elastyczność zawodników, to jak się poruszają, jak zmieniają kierunek, robią uniki, po tym można poznać poziom na jakim grają.

Organizacyjnie oczywiście, że jest różnica, to są turnieje zazwyczaj weekendowe, gdzie drużyny przylatują z zagranicy, trzeba załatwić noclegi, wyżywienie, transport itd. Te turnieje są organizowane od x lat, więc osoby to robiące mają już doświadczenie i wiedzą co i jak zrobić. Natomiast mówię tu o zwykłych turniejach międzynarodowych, The World Games to będzie zupełnie inny level wszystkiego, ale o tym pewnie będę mogła opowiedzieć więcej jak wrócę. 😉

R.G.: Jak wygląda przygotowanie sędziego do turnieju tej rangi? Nie tylko fizyczne, ale też mentalne i logistyczne.

M.Sz.: W maju brałam udział w jednodniowej klinice w Kopenhadze połączonej z dwudniowym turniejem Copenhagen Bowl. Na turnieju prawie wszystkie mecze były nadzorowane i dostawaliśmy feedback do wdrożenia na bieżąco, więc podobnie jak na MS. Jednak na klinikę pojechałam prywatnie, nie z ramienia IFAFu.

Natomiast już w przygotowaniach bezpośrednio do TWG to oglądałam bardzo dużo meczów z MS, swoich własnych by wiedzieć co poprawić, co mogłam zrobić lepiej, ale też innych sędziów. Na trzy tygodnie przed wylotem mieliśmy spotkanie organizacyjne, rozmawialiśmy o organizacji, grafiku, obsadach sędziowskich ale też o przepisach, zmianach w stosunku do rule-booku IFAFu itd.

Na miejscu będziemy 11-ego rano, mamy dwa dni na odpoczynek i aklimatyzację, w środę mamy całodniowe szkolenie na którym będziemy omawiać wiele kwestii, między innymi drużyny i czego możemy się po nich spodziewać, na co zwrócić uwagę itd., a w czwartek wybiegamy już na boisko.

R.G.: Masz okazję sędziować mecze najlepszych drużyn kobiecych z całego świata – co najbardziej imponuje Ci w ich grze?

M.Sz.: Na MS sędziowałam niewiele kobietom, więc tak naprawdę niewiele mogę powiedzieć z sędziowskiego punktu widzenia. Natomiast miałam okazję obejrzeć kilka meczów i to co najbardziej mi imponuje to fakt że kobiety grają dużo spokojniej mentalnie, powiedziałabym że bardziej strategicznie, nadal możemy zobaczyć dalekie podania przez całe boisko, tak samo jak u mężczyzn, ale wydają się to być to opanowane i na zimno planowane akcje.

Już wiem, że będę na pewno sędziować mecz USA więc na niego czekam bardzo, bo powiedzieć że drużyna ze Stanów to drużyna z innej galaktyki to jak nie powiedzieć nic. I tyczy się to zarówno mężczyzn jak i kobiet. Natomiast mam nadzieję, że będę też miała okazje sędziować Meksykankom bo to one będą bronić złotego medalu.

R.G.: Jak wygląda współpraca w międzynarodowym zespole sędziowskim? Czy łatwo się porozumieć i stworzyć zgrany zespół z osobami z innych krajów i kultur?

M.Sz.: Niezależnie od tego czy jest to zespół międzynarodowy czy nie, uważam że najważniejszą rzeczą jest komunikacja między sędziami. Sędziujemy na tych samych zasadach i według tej samej mechaniki więc każdy z nas wie co i kiedy powinien robić, jedyne o co musimy zadbać to dobra komunikacja. To według mnie klucz do sukcesu i udanego meczu.

To co w sędziowaniu jest najfajniejsze to fakt, że niezależnie na jakim poziomie jesteś to zawsze możesz się nauczyć czegoś od innych sędziów, więc mając okazje sędziować z innymi nacjami trzeba korzystać z możliwości nauki od nich. Ja bardzo lubię sędziować w międzynarodowym crew, tym razem w fazie grupowej jestem w crew z Jedem z UK oraz z dwoma sędziami z Chin, więc będzie to bardzo dobra okazja by poznać ich podejście i kulturę.

R.G.: Co Twoim zdaniem jest największym wyzwaniem w sędziowaniu futbolu flagowego na najwyższym poziomie?

M.Sz.: Nie wiem jak dla innych sędziów ale dla mnie bardzo dużym wyzwaniem przed MS i w ich trakcie był fakt, że bardzo długo walczyłam z przekonaniem, że co ja robię w gronie tych najlepszych sędziów z całego świata, tych którzy mają po 10+ lat doświadczenia, a ja dopiero 4 sezon zaczęłam. Znałam swoje możliwości, wiedziałam na jakim poziomie sędziuję ale nie miałam porównania z tymi najlepszymi, bo na turniejach międzynarodowych w których uczestniczyłam wcześniej nie miałam okazji spotkania nikogo z nich. W Polsce naprawdę mamy świetne szkolenie sędziów i stawiamy sobie wysoko poprzeczkę, dzięki czemu po pierwszym dniu zobaczyłam, że jest ok. 😉

Teraz natomiast przed TWG patrząc na pozostałą siódemkę sędziów międzynarodowych nadal jestem najmłodsza stażem, jednak ufam że IFAF dokonał dobrego wyboru. I to co w tej chwili jest dla mnie największym wyzwaniem to stres który jest związany z rangą imprezy, z faktem że cały świat będzie patrzył, że będzie transmisja na Polsacie 😀 i poniekąd będę tam reprezentować wszystkich polskich sędziów. I chociaż zawsze na boisku daje z siebie 100% i sędziuję najlepiej jak potrafię to jednak drużyny będą tam walczyć o jedno z najwyższych możliwych odznaczeń na świecie, a to jest ogromna presja i ogromna odpowiedzialność.

R.G.: Czy widzisz w Polsce potencjał do tego, by kiedyś nasza reprezentacja kobiet również zagrała na takim turnieju?

M.Sz.: Jasne że tak, bardzo bym tego chciała by zarówno kobiety jak i mężczyźni rywalizowali na najwyższym poziomie. Oczywiście długa droga przed nimi, bo na ME czy MS nie da się przygotować robiąc dwa czy trzy campy w roku, nie oszukujmy się ale to nie wystarczy, jeśli chcemy konkurować z najlepszymi. Turnieje w Polsce to podstawa i cieszę się że w tym roku to się zadziało. W Polsce nie mamy takiej tradycji falgówkowej jak chociażby w Niemczech czy Włoszech, także im więcej zawodnicy będą grać tym lepiej.

Jednak idąc dalej konieczne jest też by drużyny wyjeżdżały na turnieje międzynarodowe, w Europie jest ich całkiem sporo więc jest gdzie się ogrywać, a to właśnie na takich turniej widać najlepiej ile im brakuje do najlepszych drużyn i nad czym muszą pracować. Wiem, że jeden z klubów był na turnieju we Włoszech, a reprezentacja jedzie na turniej do Gruzji i to jest super. Mam nadzieję i trzymam mocno kciuki by dalej szło to w tym kierunku.

No i najważniejsze to juniorzy, to w nich powinno się najbardziej inwestować bo to oni mają prawdopodobnie największą szansę by za kilka lat zagrać na kolejnych TWG czy LA28.

R.G.: Jakie masz kolejne cele i marzenia jako sędzia? Czy The World Games to zwieńczenie drogi, czy dopiero jej początek?

M.Sz.: Mam nadzieję że początek 🙂 Aczkolwiek mając na uwadze rangę tej imprezy, to już chyba wyżej, została mi tylko Olimpiada. To byłoby marzenie jechać do LA w 2028 roku, ale do tego jeszcze długa droga i prawdopodobnie cały świat chętnych sędziów by tam się znaleźć, także nawet o tym teraz nie myślę. 😀

Na pewno chciałabym w nadchodzących sezonach móc sędziować na większej liczbie turniejów międzynarodowych, nie tylko w Europie ale też gdzieś dalej. Marzy mi się pojechać w styczniu do Tampa Bay, jest tam organizowany turniej na 1400 drużyn, największy w USA. Wiem, że kilku sędziów z Europy się wybiera więc może mi też się uda zgrać pracę i życie prywatne, zobaczymy. Poza tym to takim nadrzędnym celem i nieustannym marzeniem jest by ciągle się rozwijać i z meczu na mecz stawać się coraz lepszą.