Sezon 2020 LFA 1 czego możemy się spodziewać
Zgodnie z przewidywaniami sezon LFA 1 wystartuje na początku września. Wcześniej zakładano jeszcze termin sierpniowy, ale ostatecznie rozgrywki jedenastoosobowe rozpoczną się w weekend 5-6 września.
W lidze wystartuje 6 klubów: Panthers Wrocław – obrońca tytułu, a także Lowlanders Białystok, Tychy Falcons, Warsaw Mets, Silesia Rebels oraz Bydgoszcz Archers. System rozgrywek zakłada mecze każdy z każdym bez rewanżu, co oznacza 5 spotkań w sezonie zasadniczym per klub. Do tego dojdą dla najlepszej czwórki półfinały i finał. Czyli maksymalnie 7 pojedynków. Cóż nie jest to mój szczyt marzeń, ale biorąc pod uwagę obecną sytuację jest to chyba rozsądny kompromis pomiędzy oczekiwaniami a rzeczywistością.
Mecze półfinałowe odbędą się w dość niefortunnym terminie, bo będzie to weekend 31 października – 1 listopada, tłumów na trybunach bym się wtedy nie spodziewał. Sam finał rozegrany zostanie 14 listopada.
W ciemno można strzelać, że jeden z półfinałów i finał rozegrane zostaną na Stadionie Olimpijskim. Półfinał, to oczywiste, bo gospodarzem będzie wyżej sklasyfikowana po rundzie zasadniczej drużyna i nie wyobrażam sobie, żeby Panthers nie byli w pierwszej dwójce. Natomiast drugi półfinał… tu będzie ciekawie. Mamy trzy drużyny, które powalczą o ten przywilej. Gdybym miał oceniać to największe szanse dawałbym Lowlanders, później Mets, a dalej Falcons. Rebels i Archers raczej będą biły się między sobą o wyższe miejsce na koniec sezonu.
Finał też obstawiam, że odbędzie się we Wrocławiu. Powody widzę dwa:
1. Raczej zagrają tam Panhters więc zadbają o to żeby ściągnąć na swój mecz kibiców.
2. To najlepsza futbolowa arena w naszym kraju.
W tym roku czeka nas też moim zdaniem dość kluczowa zmiana, a to dlatego, że na boisku będzie mógł pojawić się tylko jeden „import” przy czym „importem” jest zawodnik z USA, Japonii, Kanady bądź Meksyku. Jednocześnie z nim na boisku będzie mógł przebywać jeden gracz z Europy, bądź ewentualnie dwóch Europejczyków w tym samym czasie.
W takiej sytuacji ciężar gry w dużym stopniu oparty będzie na polskich zawodnikach. Siłą drużyny przy takim ograniczeniu będzie długa ławka. Nie od dziś z resztą wiadomo, że wartościowi zmiennicy robią różnicę. W tym sezonie jednak będzie to widać jeszcze bardziej. Na pewno zyskają Ci, którzy inwestowali w polski skład.
Nie ma jeszcze oficjalnie dostępnego pełnego terminarza. Na to zapewne przyjdzie nam trochę poczekać, natomiast jako pierwsi swój harmonogram meczów opublikowali Panthers Wrocław:
Reszta klubów zapewne zrobi to niebawem.
Niestety jak patrzę na to co dzieje się w temacie sezonu 2020 to dopada mnie raczej przykry wniosek, że będzie to liga rozegrana głównie dla zawodników i dla klubów. Kibice, już nie mówiąc o mediach, zeszli na dalszy plan. Naprawdę trzeba być zawziętym fanem, żeby dowiedzieć się czegokolwiek na temat planowanych rozgrywek.
Cała promocja ligi i meczów to praktycznie tylko i wyłącznie działania klubów, mniej lub bardziej skuteczne. Oficjalna komunikacja odnośnie rozgrywek niemalże nie istnieje. Pojawił się co prawda komunikat LFA ale nie odkrywa on nic nowego. Organizacyjnie, trzeba nazwać sprawy po imieniu, jest tragicznie.
W tym roku ostatni raz za rozgrywki odpowiada LFA i nie wyobrażam sobie sytuacji, w której umowa z tym podmiotem miałaby być przedłużona. Patrząc na ostatnie dwa sezony oraz zbliżający się obecny trzeba stwierdzić, że organizator rozgrywek poniósł porażkę. Mam tylko nadzieję, że dobre wieści docierające ze związku będą prognostykiem zmian na lepsze w kolejnych sezonach i że w 2021 roku obejrzymy ligę z prawdziwego zdarzenia z solidną komunikacją marketingową.