Co się dzieje z Lowlanders?

Przedsezonowe typowania nie pozostawiały złudzeń. Lowlanders po serii wzmocnień mają być murowanym faworytem do finału, a być może postraszą także Panthers. Jednak sezon weryfikuje niektóre opinie i po ostatnich kolejkach można się zacząć zastanawiać czy nadal tak jest.

Dwa ostatnie mecze Ludzi z nizin nie zachwyciły. Co prawda białostoczanie odnieśli w nich zwycięstwa jednak nie był to styl jakiego wszyscy oczekiwali. Osobiście czekałem na fajerwerki w ofensywie i pełną dominację. A tego trochę zabrakło. Szczególnie przy tak mocnym składzie. Te dwa mecze sprawiły, że mogło się pojawić pytanie czy aby wicemistrzowie nie złapali zadyszki i doświadczali właśnie spadku formy?

Zaryzykuję stwierdzenie, że nie, i że w dalszym ciągu mają potencjał co najmniej na finał. Szczerze mówiąc, ich brak w finale uznałbym za sensację. Ale czy mają szansę na sprawienie w nim niespodzianki… nie wiem. Sytuacja trochę przypomina rok 2018 kiedy Panthers byli murowanym faworytem, a tymczasem w finale to Lowlanders zwyciężyli zdobywając mistrzostwo.

W dwóch ostatnich meczach styl Lowlanders nie zachwycił ale jednocześnie fakty są takie, że ich bilans obecnie to 4-0, co najmniej drugie miejsce i wywalczone prawo do rozgrywania półfinału na własnym obiekcie. Pewnie pozostałe cztery drużyny chciałyby być na ich miejscu.

Lowlanders bez błysku

Należy się jednak zastanowić co się wydarzyło w dwóch ostatnich pojedynkach Ludzi z nizin: z Mets i Falcons, że wrażenia z gry są mocno przeciętne.

Zacznę od Warszawy, bo tutaj defensywa zrobiła to co miała do zrobienia i zakończyła mecz na zero z tyłu. Trochę więcej spodziewałem się po ataku Lowlanders ale trzeba to powiedzieć wprost – warunki meczu nie sprzyjały grze ofensywnej. Było bardzo mokro. W Warszawie padało od kilku dni, a naturalne boiska „trzymają” wodę znacznie dłużej. Zrobienie zwrotu czy przyspieszenie na grząskiej i śliskiej murawie to zupełnie inna historia niż bieganie po suchej sztucznej nawierzchni. Druga rzecz – padało i było zimno. Warunki ewidentnie nie sprzyjały grze ofensywnej. Mimo wszystko cztery przyłożenia i czyste konto należy uznać za przyzwoity wynik. Oczywiście przed meczem spodziewałem się co najmniej dwa razy więcej punktów ale biorąc pod uwagę okoliczności to w tej chwili uważam, że był to solidny występ.

Mecz w Tychach to już całkowicie inna historia. Tutaj były trzy aspekty, które wpłynęły na przebieg spotkania.

Fakt numer jeden – głębia składu. Do Tychów Lowlanders pojechali zabierając 34 zawodników. Ze względu na kontuzje zabrakło kilku kluczowych graczy. Powodem absencji są drobne urazy, także wszyscy powinni niebawem wrócić do gry, niemniej braki w kadrze były widoczne.

Fakt numer 2 – przeciwnik. Trzeba oddać Sokołom, że mieli idealnie rozpracowanych Lowlanders i potrafili to wykorzystać. Zagrali bardzo dobre spotkanie. Znaleźli słabe strony gości i je wykorzystali. Gospodarzy pogrzebały błędy popełnione w końcówce czwartej kwarty. Lowlanders za to w tym etapie gry pokazali swoje doświadczenie i nie wypuścili zwycięstwa z rąk.

Fakt numer 3 – indywidualne błędy. Nie często zdarza się oglądać fumble Gleena Toongi czy dziury w linii defensywnej Lowlanders. Krycie skrzydłowych również w niektórych akcjach mocno zawodziło. Niewielkie błędy w pojedynczych akcjach w efekcie sprawiły, że gospodarze do ostatnich akcji bili się o zwycięstwo.

Zawieszenia

Takiego obrotu spraw przyznaję szczerze, że się nie spodziewałem. Za przewinienia z boiska wylecieli imporci Lowlanders – rozgrywający Brandon Gwinner i defensive back / skrzydłowy Tommy Kaczocha.

Obaj zostali zdyskwalifikowani za niesportowe zachowanie. W przypadku Brandona było to kopnięcie przeciwnika, które traktowane jest jako fighting i automatycznie skutkuje dyskwalifikacją. Zawodnik twierdzi, że była to jego reakcja na wcześniejsze uderzenie i jedynie próbował się bronić. Niestety nie jest dostępny pełny stream z tego meczu, także trudno ocenić sytuację. Na pewno Lowlanders złożą odwołanie i ciekaw jestem jaka będzie decyzja komisji. Czy uda się im dopatrzeć wcześniejszego uderzenia na Gwinnerze.

W przypadku Kaczochy niesportowe zachowania były dwa, a dwa tego typu przewinienia w meczu skutkują automatyczną dyskwalifikacją. Pierwsze niesportowe zachowanie w mojej ocenie nie podlega żadnej dyskusji. W przepisach zachowanie to określane jest jako taunting. Gracz Lowlanders po swoim bardzo dobrym returnie podszedł celebrować akcję do zatrzymującego go zawodnika Falcons. Wszystko działo się już po gwizdkach, był kask w kask. Nie ma tu pola do jakichkolwiek usprawiedliwień.

Druga sytuacja to akcja, która paradoksalnie, również wydarzyła się podczas udanego zagrania. Przy blokowaniu zawodnika Falcons, Kaczocha wypchnął przeciwnika poza pole gry. Zyskał dużą przewagę w tym pojedynku i teraz najważniejsza część – gwizdki, koniec akcji. Gracz Falcons przestaje grać, ale nadal jest mocno wypychany w głąb akcji przez Kaczochę pomimo, że akcja powinna się zakończyć.

Niestety bez pełnego wideo ciężko ocenić co się wydarzyło. Nie podejmuję się rozstrzygać tych sytuacji. Komisja ligi będzie na pewno miała twardy orzech do zgryzienia decydując o zawieszeniach bądź nie, graczy Lowlanders.

Zawieszenia dotyczyłyby następnego meczu Lowlanders, czyli pojedynku z Panthers. Na play off obaj mogliby wrócić nawet jeśli decyzje z boiska zostałyby podtrzymane.

Jak to w końcu jest?

Czy Lowlanders są w kryzysie – uważam, że nie. Moim zdaniem zrealizowali swój plan minimalnym nakładem sił. Osiągnęli to co zakładali przed sezonem, a teraz czekają na decydującą fazę ligi. Ich najbliższy mecz z Panthers będzie pewnego rodzaju weryfikacją i da odpowiedź na pytanie, na co w tym roku stać drużynę z Białegostoku.

W półfinale Lowlanders zagrają albo z Falcons, w tę opcję wierzę mocniej, albo z Archers. Obie drużyny już raz pokonali i to grając na wyjeździe. W półfinale będą faworytem, będą grali u siebie, będą dysponowali szerszym składem. Finał jest jak najbardziej realny, a styl w jakim zagrają półfinał pokaże czy mogą liczyć na coś więcej niż wicemistrzostwo.