Polska Futbol Liga 2021. Power ranking przed sezonem
Zacznę od rozprawienia się z powtarzanym regularnie od czterech lat, przez różnych komentatorów sloganem „to będzie najciekawszy sezon w historii”. Od kiedy powstało LFA słyszałem, że każdy kolejny rok jest tym najciekawszym. I wszyscy doskonale wiemy, że miało to niewiele wspólnego z rzeczywistością. Dwa ostatnie lata w rozgrywkach były bardzo przewidywalne, zwyciężali faworyci. W ciemno można było typować skład i układ play-off oraz zwycięzcę ligi. Co z resztą robiłem, bawiąc się trochę w obstawianie. Bilans można znaleźć w tym wpisie: http://gameday.pl/kacik-bukmacherski-sezon-2021-i-podsumowanie-2020/
Tak bardzo zdewaluowało się to określenie, że kiedy słyszę je po raz kolejny, nie robi na mnie żadnego wrażenia. Dużo ciekawsze sezony zdarzały się za czasów PLFA – 2011, 2012, 2013, 2014, 2015 – działo się tam sporo, mistrzostwo nigdy nie było z góry przesądzone. Do podobnych emocji można było wrócić w 2018 za sprawą finału. Niemniej określanie rozgrywek mianem najciekawszych w historii w latach 2019, 2020 uważam za mocne nadużycie.
Za to w 2021 roku, a przynajmniej na jego początku stwierdzenie, że będzie to jeden z najciekawszych sezonów w krótkiej historii futbolu amerykańskiego w Polsce, jest jak najbardziej zasadne. Po rezygnacji Panthers Wrocław z gry w Polsce, pozostałe kluby dostały nieoczekiwaną, jeszcze kilka miesięcy temu, szansę na realne włączenie się do wyścigu o mistrzostwo i jak widać po ruchu na rynku transferowym postanowiły z tej szansy skorzystać. Pojawili się nowi, ciekawi imporci, kilku wartościowych zawodników zmieniło drużyny, do gry powrócili weterani. Z wielkim zainteresowaniem będę oglądał pierwsze kolejki, bo na ten moment, szczerze przyznaję, po raz pierwszy od kilku lat, nie mam swojego faworyta. Co więcej, jestem przekonany, że nikt nie ma. Oczywiście poza sympatiami kibiców, bo oni wiadomo wierzą w swoje kluby. Patrząc jednak całkowicie obiektywnie, nie sposób wskazać zdecydowanego faworyta ligi. W mojej opinii w tej chwili mamy cztery, a może i pięć drużyn o bardzo zbliżonym potencjale.
Wstępnie podzieliłem kluby na dwie grupy. Pierwszą z nich tworzą te, którym daję szansę na grę w półfinałach, drugą pozostałe dwie, które rozstrzygną między sobą losy wild card. Od razu też zaznaczam, że to co przeczytacie poniżej niekoniecznie później przełoży się na pozycje w lidze, ale to chyba wiedzą wszyscy, którzy czytają tego typu przedsezonowe typowania.
Grupa wild card
W moim odczuciu są to kluby, które znajdą się w dolnej części tabeli na koniec sezonu zasadniczego.
Najsłabiej w mojej ocenie wyglądają w tym roku Kraków Kings. Rok przerwy od rozgrywek ligowych i wiele niewiadomych jeśli chodzi o zagraniczne transfery nie pozwalają na upatrywanie w Kings drużyny, która może liczyć się w walce o najwyższe pozycje w lidze. Do tej pory Kings ogłosili trzy zagraniczne transfery: Amerykanina Alonzo Brocka i dwóch Brytyjczyków – skrzydłowego Jacka Farra oraz Kierona Johnsona, który może grać jako defensive back oraz skrzydłowy. Są oni na pewno uzupełnieniem polskiego składu, ale w mojej opinii nie są to zawodnicy, którzy będą rozstrzygać o losach spotkań. W składzie krakowian znaleźć można także aż pięciu Ukraińców. Wygląda na to, że jednak w szeregach Kings zobaczymy międzynarodowe towarzystwo. Nie zmienia to jednak mojej oceny. Kraków czeka bardzo trudny sezon, podczas którego w żadnym z pojedynków nie będą faworytem. Ich największą siłą jest drużyna, natomiast w tym sezonie jestem przekonany, że o wynikach w lidze będą decydowały indywidualności. Choć muszę dodać, że absolutnie nie skreślam tej drużyny. To, że w żadnym meczu nie będą faworytem, nie oznacza wcale, że żadnego meczu nie wygrają. Co więcej uważam, że wcale nie będą łatwym przeciwnikiem, a o wygrane trzeba będzie mocno się postarać. Wydaje mi się, że Kings postawią na silną, fizyczną grę, która może być niewygodna dla wielu klubów, z którymi będą się mierzyć. I koniec końców może okazać się, że znajdą się w fazie play off. Na tę chwilę jednak wydaje mi się, że dysponują najmniejszym potencjałem spośród wszystkich klubów Polskiej Futbol Ligi.
Na miejscu szóstym widzę Warsaw Eagles. Orły miały przerwę od gry w jedenastkach. W ubiegłym sezonie wystąpili w LFA9 jednak wiele tam nie zwojowali. Oczywiście wygrali wszystkie mecze sezonu zasadniczego, ale w play off odpadli już w pierwszym meczu, przegrywając na wyjeździe z Owls. Ich polski skład przeszedł kilka lat temu rewolucję i widać, że teraz już nowe pokolenie graczy stanowi o sile Orłów. Porównując Eagles z Kings mam wrażenie, że polski skład jest lepszy w Krakowie, niemniej różnicę powinni zrobić zawodnicy, których ściągnięto do Warszawy. Shazzon Mumphrey to doświadczony rozgrywający, który wprowadzi spokój i być może również trochę cwaniactwa boiskowego do gry Eagles. Atak został wzmocniony także zaciągiem ze wschodu. Sprowadzono skrzydłowego z Moscow Spartans – Maxima Kistkina oraz runningbacka Sergieja Otpuschennikova z Żubrów Mińsk. Obroną będzie dowodził defensive back Darrain Winston, który w ubiegłym sezonie podpisał kontrakt z Panthers Wrocław jednak z powodu lockdownu nie miał możliwości zagrać w barwach Panter. Nowym zawodnikiem jest również Litwin Renaldas Macevicius, który może występować zarówno linii defensywnej jak i ofensywnej. Transfery w przypadku Eagles wyglądają bardzo solidnie, na pewno Ci gracze będą głównymi postaciami w drużynie z Warszawy. Po cichu liczę też na objawienie wśród polskiego składu bo póki co jest on dla większości kibiców anonimowy. Natomiast jeśli transfery nie wypalą to Eagles skończą sezon na ostatnim miejscu w tabeli. Nic na razie na to nie wskazuje, natomiast nie jest trudno wyobrazić sobie taki scenariusz.
Grupa play off
I tutaj kończy się grupa wild card, a zaczyna grupa play off i zaczyna się też robić trudno. Jest w niej pięć drużyn, o bardzo zbliżonym potencjale. Celowo czekałem ze swoim power rankingiem tak długo, ponieważ chciałem mieć możliwie jak najświeższe informacje o składach i transferach. Dotarłem do nich i… wprowadziły one jeszcze większą trudność w ocenie siły poszczególnych klubów. Co więcej, mój pierwotny układ o jakim myślałem całkowicie się odwrócił. Choć też na dobrą sprawę patrząc w tej chwili na ligę, to wydaje się, że z tej piątki, każdy jest w stanie wygrać z każdym. Analizując składy można przypuszczać, że o wynikach będzie decydowała dyspozycja dnia, bo tych pięć drużyn stać na wszystko. Mogą zarówno wygrać ligę jak i skończyć już na fazie wild card. Sztuką będzie wskazać kto jak sobie poradzi.
Jeszcze kilka tygodni temu Mets widziałem w finale, jednak kolejne informacje do jakich docierałem sprawiły, że zacząłem z dystansem oceniać ich szanse. Niestety dla Mets nie potwierdził się skład linii defensywnej na jaki liczyłem, także w Warszawie zobaczymy na linii wznowienia sprowadzonego z Lowlanders Daniela Tarnawskiego i Mateusza Szczęka, a poza nimi… trudno powiedzieć. Na pewno Mets nie powinni tęsknić za Arkiem Cieślokiem, bo Daniel to zawodnik tej samej klasy. Oczywiście styl gry obu jest zupełnie inny, ale efekty bardzo podobne. Można jedynie zastanawiać się co z OL przeciwników robiłaby linia w składzie: Cieślok, Tarnawski, Szczęk wsparta Blairem na linebackerze. Moim zdaniem byłaby to najlepsza linia defensywna w Polsce.
Skoro już jesteśmy przy defensywie to spójrzmy na kolejne formacje. Wśród linebackerów chyba jest najlepiej. Doskonale znany w lidze Zachary Blair będzie niewątpliwie jej liderem. Oprócz niego bardzo dobre wrażenie w poprzednich sezonach robił Adam Dobkowski i liczę, że podobnie będzie w tegorocznych rozgrywkach. Warto wspomnieć, że ma dopiero 22 lata i jeśli dalej będzie się tak rozwijał to mamy tu kandydata na jednego z najlepszych zawodników na tej pozycji w kraju. Oprócz tej dwójki zobaczymy również doświadczonego Mateusza Gołosia, Janka Kadzikiewicza, który ma za sobą występy w kadrze, a także nieobliczalnego Jakuba Krysiaka. W tym aspekcie gry nie przewiduję kłopotów Mets, gorzej będzie z defensive backami. W tej chwili toczy się postępowanie wyjaśniające jaki status w lidze będzie miał Hiszpan, Daniel Docal, który został sprowadzony przed sezonem. Teoretycznie powinien być traktowany jako Europejczyk, ale… ma za sobą występy w Spring League, co może automatycznie kwalifikować go jako zawodnika, który wykorzysta limit dla Amerykanina. Wówczas Mets stanęliby przed szalenie trudną decyzją. Czy postawić na Zacharego Blaira czy właśnie na Daniela Docala. Nie sądzę, żeby rozważali odsunięcie od składu Davida Asha. Limity w lidze mówią o dwóch Amerykanach w składzie meczowym więc z tej trójki tylko dwaj mogliby się znaleźć rosterze. Mets zapewne z niecierpliwością czekają na decyzję ligi. W przypadku uznania Docala za Europejczyka da się poukładać w miarę sensownie formację. Gdyby jednak nie, to w ostatniej linii obrony pojawi się duży problem, bowiem wśród DBs próżno szukać wyróżniających się na tle ligi graczy.
Niezbyt kolorowo wygląda również obraz ofensywy. Oczywiście najjaśniejszą gwiazdą Mets ma być David Ash i już kilkukrotnie pisałem, że bardzo czekam na jego debiut w Polsce. Rozgrywającego tej klasy i z taką przeszłością jeszcze na naszych boiskach nie oglądaliśmy. I o ile o jego formę i przygotowanie raczej jestem spokojny to już dużo większe niepokoje budzi linia ofensywna. Wśród liniowych mamy oczywiście kadrowiczów Mateusza Sławińskiego i Pawła Brodzkiego, a poza nimi wielki znak zapytania. Jak wygląda gra znakomitego rozgrywającego kiedy nie ma wsparcia swojej linii widzieliśmy w ostatnim Super Bowl. Wydaje mi się, że podobne sceny będziemy oglądać w meczach Mets. David Ash nie będzie miał łatwego życia. Skład running backów również nie pozwala na przesadny optymizm. Jedynym zawodnikiem, który może stanowić realne zagrożenie dla przeciwników jest niezniszczalny Witek Szpotański. Nieco lepiej wygląda sprawa wśród skrzydłowych. Tam zdecydowanie największe nadzieje pokładać należy w Janku Omelańczuku. Niewiadomą jest Jędrzej Kubica, który bardzo dobre występy przeplata słabszymi. Skład WRów wzmocnił Nikita Venhryn z Kiev Patriots, który może również występować jako tight end, a także Chris Andrukonis.
W składzie Mets widzę dużo luk i to po obu stronach piłki. Nie sądzę, że uda im się je zapełnić i stworzyć dobrze funkcjonującą maszynę. Pomimo, że mają w drużynie wyróżniających się na tle ligi zawodników, to jest ich zbyt mało aby przełożyło się to na satysfakcjonujące wyniki całego zespołu. W obronie słabym punktem będzie ostatnia linia obrony, w ataku natomiast wydaje mi się, że będą szukać swoich szans w akcjach podaniowych, co przy niepewnej linii może oznaczać, krótkie ścieżki skrzydłowych bądź… biegi rozgrywającego. Na to jednak bym specjalnie nie liczył. Skład, którym dysponują Mets, w mojej ocenie pozwoli im znaleźć się po sezonie zasadniczym na piątym miejscu.
Jeszcze kilka dni temu na piątym miejscu widziałem Silesia Rebels Katowice i od tego czasu odrobinę mój pogląd się zmienił. Obecnie moja ocena to czwarte miejsce dla Katowic. Czemu nie wyżej? Głównie zaważyło na tej opinii przeświadczenie, że styl gry Jona Mullina, czyli tegorocznego rozgrywającego Rebeliantów, nie pasuje do naszej ligi. Będzie miał co prawda w linii Daniela Jagodzińskiego, który powinien zagwarantować mu kilka sekund na znalezienie skrzydłowego, ale nie sądzę by to wystarczyło do odniesienia spektakularnych sukcesów. Mullin nie lubi i nie potrafi uciekać spod presji. Widzieliśmy to doskonale w jedynym meczu, w którym zagrał w ubiegłym sezonie, kiedy sacki na nim notowali obrońcy Rebels. Jest to dla mnie zadziwiająca decyzja, nie potrafię jej obronić żadnymi argumentami. Niemniej skoro katowiczanie zdecydowali się na niego, to zapewne mają również pomysł jak ustawić ofensywę z tak grającym qb.
Wrażenie może robić liczba transferów, zarówno polskich jak i zagranicznych, którą przed sezonem przeprowadzili Rebels. Największą wartość w mojej ocenie ma powrót do drużyny Daniela Jagodzińskiego. Linia ofensywna zyskała jednego z najlepszych zawodników na tej pozycji w Polsce. Można by powiedzieć – „Jon Mullin lubi to”. Na pewno Daniel oszczędzi mu kilku sacków. Bardzo ciekawy i myślę, że niezwykle wartościowy będzie Francuz Hadrien Lynda. Jest to zawodnik z dużym doświadczeniem, potrafi grać zarówno jako db, a także jako skrzydłowy. Być może to jest odpowiedź na pytanie, dlaczego Rebels zakontraktowali Mullina. Jestem przekonany że Lynda będzie grał w dwie strony. W ofensywie stworzy duet właśnie z Mullinem, natomiast w defensywie z Devionem Youngiem. Wróćmy jeszcze do ofensywy, bo wśród zawodników Rebels pojawił się także pochodzący z Rosji skrzydłowy – Andrey Protasov, a na kolejny rok pozostaje w klubie Ukrainiec – Ihor Lysenko. Jeśli dodamy do tego trzech moim zdaniem najbardziej wartościowych running backów z Rebels: Beniamina Bołdysa, Michała Janusza i Bartosza Słomkę, to ofensywa zaczyna nabierać kształtów.
W defensywie wzmocnienia poczyniono w każdej formacji. Do linii defensywnej dołączył Łukasz Nielaba. Bardzo solidnie wygląda skład linebackerów, gdzie pojawiają się takie nazwiska jak Sebastian Tyrka czy Marcel Kramarczyk. W formacji tej zagra również sprowadzony z Moscow Dragons, mający w dorobku występy w reprezentacji Rosji – Mikhail Dezhin. W ostatniej linii obrony zobaczymy dobrze już znanego Deviona Younga, Hadriena Lynda oraz… nie potrafię powiedzieć, którzy zawodnicy uzupełnią skład. Mogę za to wskazać z dość dużym prawdopodobieństwem, w którą stronę będą grane akcje przeciwników Rebels. Zapewne też się zorientujecie jeśli dodam że Hadrien Lynda gra jako corner back.
Pozostałe transfery traktuję raczej jako uzupełnienie składu i pogłębienie go. Liczba graczy w rosterze Rebelianów imponuje. Niemniej znaleźli się na czwartym miejscu mojego rankingu właśnie dlatego, że zmian było bardzo dużo. Ta drużyna dopiero się formuje, na ułożenie wszystkiego potrzeba czasu. Nie jestem przekonany również co do rozgrywającego, widzę słabe punkty w ich formacji defensywnej i to właśnie przesądziło o takiej a nie innej pozycji w rankingu.
Miejsce trzecie power rankigu zajmują Bydgoszcz Archers. Zespół, który w ubiegłym sezonie dopiero się rodził, dość nieoczekiwanie, przynajmniej dla mnie, zajął czwarte miejsce w sezonie regularnym i tym samym awansował do półfinału. Był to najlepszy rok w historii bydgoszczan. W tym sezonie wydaje się, że wynik ten powinien zostać poprawiony. Skład drużyny jest bardziej stabilny niż rok temu, nikt z kluczowych zawodników nie opuścił Archers, natomiast pojawiły się wzmocnienia. Przede wszystkim do łuczników dołączył Arkadiusz Cieślok, który wzmocni linię defensywną. Ta zaczyna wyglądać całkiem nieźle. Oprócz niego można spodziewać się, że zagra w niej Adam Izydorczyk, który już w ubiegłym sezonie pokazywał się z bardzo dobrej strony. Do Łuczników powrócił również Dawid Gajewski, w odwodzie pozostaje weteran Arek Soberski. Do obrony sprowadzono dwóch zagranicznych graczy – linebackera Robbiego Wallace’a z drugiej dywizji NCAA oraz defnsive backa – Javiera Carrasco Sanza, który ma na swoim koncie występy w reprezentacji Hiszpanii. Każda z formacji defensywnych została wzmocniona. Jednak pomimo tego, zarówno druga jak i trzecia linia obrony będzie miała luki, których nie da się Łucznikom w tym sezonie zapełnić. Na początku sezonu, dużą stratą dla bydgoszczan będzie brak Cezarego Szczerby, który w poprzednim sezonie odniósł kontuzję i do tej pory nie powrócił jeszcze do pełni sił. Jednak jeśli chodzi o db to Archers mają z kogo wybierać. W drużynie są tacy gracze jak Dawid Magrean czy Wojtek Perz, którzy powinni stanowić o sile tej formacji.
Atak poprowadzi Jake Schimenz, co do którego mam mieszane uczucia. Nie jestem przekonany czy rozgrywający o tej charakterystyce sprawdzi się w naszej lidze. Na pewno będzie miał ogromne wsparcie w linii ofensywnej, którą od ubiegłego roku dowodzi Jakub Krystecki. Wydaje mi się, że to będzie jedna z najlepszych linii w tym sezonie. I właśnie ta formacja powinna dać rozgrywającemu czas na znalezienie wolnych skrzydłowych, a to z kolei będzie kluczem do zwycięstw. Wśród WRów mamy dobrze znane nazwiska – Paweł Fabich oraz Piotr Rudnicki będą stanowili największe zagrożenie, ale nie pomijałbym Mateusza Ponety. Poprzedniego sezonu nie może zaliczyć do udanych, na pewno nie pokazał wtedy pełni swoich możliwości. Liczę, że w tym roku zobaczymy jego inne, bardziej skuteczne oblicze. Jeśli zaś chodzi o grę po ziemi to tutaj Miłosz Góralski powinien grać pierwsze skrzypce. Archers mają kim grać w ataku i jeżeli tylko rozgrywający spełni pokładane w nim nadzieje, Łucznicy będą bardzo groźni. Nie liczyłbym specjalnie na biegi QB, aczkolwiek mogą się zdarzyć, przy czym będą bardziej wynikały z sytuacji na boisku, niż z zaplanowanych zagrywek.
Atak bydgoszczan wygląda na dobrze zbalansowany, a najsilniejszą formacją będzie OL i muszę przyznać, że budowanie ofensywy w taki sposób bardzo mi się podoba. W obronie widzę więcej luk i doświadczone drużyny z mocnymi ofensywami będą potrafiły z nich skorzystać.
Drugie miejsce power rankingu to Lowlanders Białystok. Dość zaskakujące nawet dla mnie, bo jeszcze kilka tygodni temu zastanawiałem się, czy załapią się do pierwszej czwórki. Lowlanders borykali i w sumie nadal borykają się z ogromnymi ubytkami kadrowymi oraz ze zmianą pokoleniową, która dla klubów w Polsce oznacza automatycznie znaczący spadek poziomu sportowego. Z taką zmianą nie poradził sobie w naszej lidze nikt z wyjątkiem Panthers. W Lowlanders nie dzieje się ona co prawda w sposób rewolucyjny, ale widać, że młodzi zawodnicy będą musieli wziąć ciężar gry na swoje barki. Choć znacząco pomogą im w tym sprowadzeni zawodnicy, którzy powinni uzupełnić braki jakie powstały praktycznie we wszystkich formacjach po zakończeniu sezonu.
Ocenę zacznę od ofensywy Żubrów, bo to ona sprawia, że umieściłem ich tak wysoko. Lowlanders ściągnęli w tym roku moim zdaniem najlepszego rozgrywającego spośród wszystkich klubów. Tak, zgadza się – w mojej opinii o wiele lepszym wyborem, biorąc pod uwagę specyfikę naszej ligi jest Derrick Evans Jr. niż David Ash. Zawodnik Lowlanders ma wszystko czego potrzebuje kompletny QB w Polsce. Jego największą zaletą jest gra po ziemi, która w PFL będzie ogromnym atutem. Biegający rozgrywający daje mnóstwo możliwości, a biorąc pod uwagę, że będzie pracował z doświadczoną i sprawdzoną linią ofensywną to można przypuszczać, że zdobycze jardowe będą pokaźne. Nie można jednak zapominać o grze podaniowej. Tutaj również Lowlanders będą bardzo groźni. Mają w swoich szeregach jednego z bardziej niedocenianych skrzydłowych, mam na myśli Eryka Mąkowskiego, który wykonuje podczas meczu mnóstwo pracy dla drużyny. Być może defensywy postraszy również Rafał Królewski, a na pewno obrońcy powinni obawiać się sprowadzonego z Francji Beniamina Lolmede. Dużo znaków zapytania pojawiło się jeśli chodzi o running backów i póki co nie mamy na nie odpowiedzi. Spodziewam się, że Lowlanders zakontraktują kogoś na tę pozycję, bo nie wyobrażam sobie, żeby podstawowym zawodnikiem na tej pozycji miał być któryś z obecnych running backów Żubrów.
Limit obcokrajowców na boisku wynosi: jeden Amerykanin, jeden Europejczyk, bądź ewentualnie dwóch Europejczyków jeśli w składzie nie ma Amerykanina, oraz dwóch zawodników z Europy Wschodniej. Zatem na boisku jednocześnie może występować czterech zagranicznych graczy. Do tej pory Lowlanders zakontraktowali amerykańskiego rozgrywającego i francuskiego skrzydłowego, co oznacza, że mogą jeszcze sprowadzić dwóch zawodników ze wschodu i liczę, że jeden z nich będzie running backiem, a drugi skrzydłowym.
Zadziało się równie dużo, a może nawet więcej w defensywie. Najpierw informacje o odejściu Daniela Tarnawskiego i Jędrzeja Smolarskiego, później decyzja Mateusza Dziobana o grze w GFL. Pojawiły się również pogłoski o zakończeniu kariery przez Damiana Wesołowskiego i nagle w obronie Lowlanders pojawiły się ogromne luki. Jednak Żubry nie próżnowały. Do Białegostoku zawita cała plejada uniwersalnych zawodników. Pierwszym z nich jest Amerykanin Jamie Cumberbatch, który może grać zarówno jako db oraz jako linebacker. Podobnie może być także ustawiany Białorusin Yan Khalimon, występujący w klubach zarówno na Białorusi jak i na Ukrainie. To jednak nie koniec wzmocnień defensywy. Lowlanders sprowadzili także Litwina Šarūnasa Tiškusa, który podobnie jak wspomniana już dwójka, również może grać jako defensive back oraz linebacker. W drugiej i trzeciej linii obrony dziury w składzie zostały uzupełnione. Czekam zatem na transfer do linii defensywnej. Lowlanders mają jeszcze miejsce dla jednego Europejczyka ze wschodu w obronie i liczę, że limit wykorzystają maksymalnie.
Lowlanders załatali braki w obronie zagranicznymi transferami, a w ataku postraszą niezwykle trudnym do powstrzymania rozgrywającym. Zapowiada się zatem, że zmiana pokoleniowa w Białymstoku nie będzie przebiegała tak źle jak można by przypuszczać. Przemyślane wzmocnienia, solidni zawodnicy, którzy pozostali w drużynie i wchodzący do niej juniorzy tworzą naprawdę ciekawy skład, który powinien bić się o najwyższe cele w tym sezonie.
Faworyta rozgrywek upatruję jednak w drużynie Tychy Falcons. Takiego składu jaki zbudowano w Tychach, od dawna nie oglądaliśmy.
Uważam, że ofensywa Falcons w tym roku jest kompletna. Przed sezonem pojawiały się informacje, że Sokoły sprowadzą do siebie innego rozgrywającego, jednak ostatecznie zdecydowali się na Julesa St. Ge i uważam, że to bardzo dobra decyzja. Idealnie dopełnia on skład, którym dysponują Falcons. St. Ge jest rozgrywającym, który potrafi biegać, ale nie ma też trudności w grze podaniowej. A będzie miał z kim grać. Do drużyny wrócił Grzegorz Dominik, etatowy reprezentant Polski, w kadrze Sokołów są również Robert Szmielak, który przeszedł do Sokołów z Panthers Wrocław, Mateusz Patalas, Grzegorz Kozub, Dominik Niedziela, Tomasz Nowak, Artem Voitovych, Enzo Affaticati – niesamowicie mocna formacja. Bardzo dobrze wygląda również skład running backów. Przegląd nazwisk rozpoczynam od Jana Szweja – najrówniej grającego w ubiegłym sezonie zawodnika na tej pozycji w Polsce. Oprócz niego z piłką będą biegać także: Bartosz Woch, Kamil Knapik i Mateusz Błazik. Głębia składu jest porażająca. Nie mam jedynie przekonania do linii ofensywnej, niemniej zawodnicy, którzy w niej wystąpią powinni zagwarantować wystarczające wsparcie reszcie ofensywy. Można być pod wrażeniem tego jak ogromnym potencjałem w ataku dysponują Falcons i naprawdę możemy w każdym snapie spodziewać się wszystkiego. Od akcji podaniowej, przez biegową, a na biegu rozgrywającego kończąc. Formacje defensywne będą musiały wznieść się na wyżyny swoich umiejętności aby zatrzymać Tyszan.
W obronie sytuacja nie wygląda aż tak imponująco jednak pomimo tego defensywa również będzie należeć do ligowej czołówki. Linię defensywną, stworzą doświadczeni gracze – żartobliwie nazywani „respiratorami”. W jej skład wejdą Jacek Sikora, Dominik Sikora, Krzysztof Richter oraz Mateusz Turalski. Łącznie mają 136 lat ale to nie powinno nikogo pozbawić czujności. Chłopaki mają ogromne doświadczenie i świadomość, że walka o najwyższe laury staje się tak realna jak jeszcze nigdy dotąd. Potencjał drużyny daje podstawy do tego by upatrywać w Falcons faworyta więc motywacji na pewno nie zabraknie. Jestem przekonany, że linie ofensywne będą miały z nimi dużo problemów. Za ich plecami formację linebackerów stworzy doświadczony Mateusz Kamiński, sprowadzony z Derby Braves – Adefemi Aina oraz Jacek Kozub. Natomiast w formacji defensive backs główną rolę będzie odgrywał LeParish Lewis oraz Dawid Hyjek. Trudno szukać w tak zestawionej obronie słabych punktów. Mogą się one pojawić w przypadku kontuzji czołowych graczy. Mam wrażenie, że jednak w przypadku zmian, rezerwowi będą osłabiać formację obrony.
Ranking rankingiem a rzeczywistość swoją drogą
Śródtytuł, który powyżej przeczytaliście doskonale oddaje to co myślę o tym sezonie. Liga jest nieprzewidywalna. Na dobrą sprawę żadna z drużyn, które umieściłem w rankingu nie musi zająć miejsca, które jej przypisałem. Jak widzicie zrobiłem dogłębną analizę składów i sytuacji w klubach. Przyjrzałem się rozgrywającym, ich stylowi gry, wziąłem pod uwagę głębię składu, wykonałem mnóstwo pracy najlepiej jak umiałem. Każda pozycja w rankingu jest mocno umotywowana, ale… wcale nie musi się sprawdzić. Co więcej byłbym bardzo zdziwiony jakby sezon zakończył się właśnie takim układem sił jak powyżej.
Piękno sportu polega właśnie na tym, że drużyny z góry skazywane na porażkę, czasami potrafią sprawić niespodziankę i pokonać teoretycznie silniejszego przeciwnika. Jestem przekonany, że w tym roku będziemy świadkami wielu takich sytuacji. Meczów, w których underdog pokona faworyta. Szczególnie, że drużyny są bardzo zbliżone do siebie jeśli chodzi o potencjał. Na papierze wszystko da się przeanalizować i uzasadnić. Na boisku te założenia często biorą w łeb. Często mecz wygrywa ten kto bardziej tego chce, a nie ten kto na papierze ma mocniejszy skład. I wierzę, że tak będzie właśnie w tym roku. Ligę wygra najbardziej zdeterminowana drużyna.
Kto Waszym zdaniem wygra ligę w sezonie 2021
Na koniec przygotowałem małą zabawę. Ciekaw jestem jak Wy postrzegacie siłę poszczególnych drużyn. Głosować można tylko raz. Głosowanie zamykamy w sobotę o godzinie 14:00. A wyniki… poznacie od razu po oddaniu swojego głosu.