Kino futbol: Warsaw Eagles VII SuperFinał

VII SuperFinał to moim zdaniem najlepszy z finałów jakie do tej pory zorganizowano. Myślę, że postawił poprzeczkę tak wysoko, że osiągniecie jej nie będzie możliwe przez kolejnych kilkanaście lat, o ile w ogóle to się kiedyś uda. Obecne wydarzenia, nawet nie są w stanie zbliżyć się do tego poziomu.

23 tysiące ludzi na trybunach, transmisja, event około meczowy, bilety wyprzedane przed meczem. Coś pięknego. Nie będę wdawał się w dyskusję, czy frekwencję zrobił stadion… bo zrobił, ktoś kto powie, że to nie miało znaczenia, zwyczajnie będzie ignorantem. Jednak to zupełnie nie wpłynęło na odbiór tego wydarzenia. Wbiegając na boisko czułem się jakbym grał w SuperBowl. Przeżycie nie do powtórzenia. Spełnienie dziecięcych marzeń, nie tylko dla mnie. Każdy kto wtedy był w zespole czy sztabie Eagles i Seahawks, jestem gotów się założyć o butelkę dobrego ginu, że powie to samo. Nam zabrakło do szczęścia jednego – zwycięstwa. To Seahawks okazali się lepsi. Gorycz porażki jest nie do opisania.

Przegraliśmy, przegraliśmy bo Seahawks, zagrali znakomicie. Do tej pory uważam, że Kyle McMahon, ówczesny qb w Seahawks był najlepszym zawodnikiem, który trafił do naszej ligi. Gość był niesamowity, niczym z innej planety. Ale nie można odebrać chłopakom z Seahawks ich wkładu. Oni po prostu jako drużyna wtedy zagrali wybitny mecz.

My natomiast… czegoś zabrakło. Przygotowaliśmy się najlepiej jak potrafiliśmy, poświęciliśmy mnóstwo czasu, zdrowia, relacji rodzinnych, życia prywatnego, żeby wznieść puchar. Każdy kto uprawia sport doskonale to zna. Nie udało się.

Do tej pory gdy oglądam film z VII SuperFinału czuję emocje jakie tego dnia wywoływał mecz. Skupienie, koncentracja, chwila rozluźnienia przy wejściu na stadion, kiedy jeszcze byliśmy tam sami. Później wchodzenie w rytm meczowy, rozgrzewka przy zapełniających się trybunach, mobilizacja w szatni i w końcu euforia przy wyjściu na boisko. A sam mecz, mobilizacja, wiara w to, że damy radę, jeszcze większa wiara gdy odrabialiśmy straty i zbliżaliśmy się na jedno posiadanie. Wierzyliśmy, że odwrócimy wynik. Niestety pod koniec meczu wiedzieliśmy już, że nie damy rady wygrać, ale to były naprawdę ostatnie minuty i przewaga dwóch posiadań. Widać to na filmie. Nie gramy w ten sport od kilku miesięcy, umiemy czytać to co dzieje się na boisku. Widzieliśmy jak grają Seahawks.

Dekoracja, była kolejnym ciężkim momentem. Uwierzcie mi, dla nas drugie miejsce nie znaczyło, że wygraliśmy srebro. My przegraliśmy złoto. Nie znam sportowca, który po porażce w finale cieszyłby się ze srebrnego medalu.

Zapraszam na film. Przeżyjcie te emocje razem z nami raz jeszcze.

P.S. Pakę mieliśmy wtedy rewelacyjną. Pozdro WE 2012!