Mistrz zostaje we Wrocławiu. Panthers najbardziej utytułowanym klubem w Polsce

Od meczu finałowego minęło już sporo czasu, emocje opadły. Spokojnie przeczytaliście relacje z tego wydarzenia, ale mimo wszystko warto podsumować ten pojedynek i pokusić się o kilka wniosków.

Cóż Polish Bowl nie przyniósł niespodzianki. Faworyt z Wrocławia nie zawiódł i zgodnie z oczekiwaniami obronił tytuł Mistrza Polski w futbolu amerykańskim. Tym samym stał się najbardziej utytułowanym klubem w Polsce.

Osiągniecie niebagatelne, bowiem Pantery powstały w 2013, a pierwszy sezon ich drużyna rozegrała rok później. Od tego czasu za każdym razem grali w finale, czterokrotnie zwyciężając i trzykrotnie uznając wyższość przeciwników. Pełną historię meczów finałowych znajdziecie w tym wpisie:

http://gameday.pl/przed-polish-bowl-xv-jak-to-wczesniej-bywalo/

Polish Bowl XV

Niestety będzie to jeden z tych finałów bez historii. Nie doczekaliśmy się emocji, choć pierwsze dwa posiadania Panthers zakończone kopnięciami z pola mogły zwiastować ciekawe spotkanie. Nic z tego, bo po drugiej stronie piłki działo się niewiele dobrego. Ofensywa Lowlanders nie potrafiła przeciwstawić się grającej fantastyczne zawody defensywie Panter. Bardzo porządnie zaprezentował się również atak z Wrocławia, który był zabójczo skuteczny.

Pomimo, że wynik był przesądzony praktycznie od połowy drugiej kwarty to, dobrze oglądało się ten pojedynek. Panthers postarali się aby zaprezentować kilka naprawdę spektakularnych big plays. Także, nie można było narzekać.

Niemniej jestem też trochę rozczarowany jeśli chodzi o taktykę obu drużyn. Była ona do bólu przewidywalna. Liczyłem na jakieś niestandardowe rozwiązania, a tymczasem w finale nie zobaczyliśmy nic nowego. Na dobrą sprawę mógłbym odesłać Was do mojej zapowiedzi i tam przeczytalibyście czego spodziewać się po obu drużynach… i właśnie to zobaczyliśmy w meczu.

Po stronie zwycięzców można to zrozumieć. Ich game plan sprawdzał się przez cały sezon więc zmienianie czegoś co działa byłoby szaleństwem.

Zawiodłem się na Lowlanders i nie mam na myśli zawodników, ale właśnie taktykę meczową. Liczyłem na ciekawe zagrywki ofensywne, na coś co będzie dobrze skalkulowaną chłodną grą obliczoną na to aby konsekwentnie i w wyrachowany sposób zdobywać po kilka jardów w każdym zagraniu, a w efekcie pierwsze próby. Było oczywiste, że Panthers będą wywierali ogromną presję na rozgrywającego więc trzy, cztery, pięć jardów na snap pozwoliłyby przesuwać łańcuch. Krótkie ścieżki skrzydłowych, screeny z dobrymi blokami, mocne biegi środkiem. Nic takiego jednak nie zobaczyliśmy. Dwie akcje punktowe to biegi QB i była to jedyna akcja, która była skuteczna tego dnia po stronie Żubrów. Dokładnie w ten sam sposób Lowlanders zdobyli punkty przeciwko Panthers w Białymstoku po biegu Gwinnera. To jednak było za mało. Całkowicie niewidoczny był Glen Toonga. Ofensywa z Białegostoku nie radziła sobie z linią defensywną Panter. Tak jak napisałem w zapowiedzi – mecz rozstrzygnął się na linii wznowienia. Wygrały go linia defensywna i linia ofensywna wrocławian. Linia defensywna, wspierana linebackerami Panthers, zdominowała ten mecz. Efekt widzieliśmy wszyscy.

Emocje, flagi, kary

Pisząc we wcześniejszym akapicie, że nie doczekaliśmy się emocji miałem na myśli emocje sportowe. Bo na boisku i poza nim czasami aż wrzało. I to jest coś na co zwróciłem szczególną uwagę po stronie Panthers. Ten element gry, bo tak traktuję kary, ewidentnie szwankuje we Wrocławiu.

Kary za niesportowe zachowania, kary dla HC, kara dla ławki drużyny. Przy wysokim prowadzeniu jest to dla mnie niewytłumaczalne. Oczywiście, to jest sport, emocje są ogromne, ale nie oszukujmy się przy trzech czy czterech posiadaniach przewagi i dominacji na boisku, coś takiego nie powinno mieć miejsca. Tym bardziej, że tego typu zachowania powtarzają się po stronie Panter dość regularnie.

Spójrzmy na statystykę kar, którą po meczu podzielili się sędziowie

I oczywiście można powiedzieć, że się czepiam, że nie mam racji, bo te kary nie miały wpływu na przebieg meczu. Przyznaję nie miały. W meczach z polskimi klubami Panthers dotarli do takiego etapu, że mogą praktycznie robić co chcą, bo sportowo później i tak to nadrobią. Natomiast jestem przekonany, że w pojedynkach z bardziej wymagającymi przeciwnikami, głupio łapane przewinienia będą odgrywać ogromną rolę i będą w efekcie przekładały się na wynik.

O komentarz do tej sprawy poprosiłem trenera głównego Panthers – Jakuba Samela: „Nie chciałbym komentować decyzji sędziowskich, takie były postanowienia arbitrów i należy je uszanować. Po naszej stronie na pewno musimy być nie tylko lepsi sportowo, ale także popracować nad tym, żeby nie wykonywać tak dużej liczby przewinień”.

Wnioski, analizy, podsumowania

Jakiś czas temu Prezes Panthers Wrocaław Sp. z o.o. Michał Latoś opublikował na twitterze taki wpis:

I poprosiło o wnioski, analizy, spostrzeżenia. Wniosek może być tylko jeden: Polska jest już „za mała” dla Panter. Z przykrością stwierdzam, że nie mają w naszej lidze równorzędnego przeciwnika. W bezpośrednich pojedynkach z numerem dwa naszych rozgrywek ich bilans to 11:1. Tutaj pełna historia pojedynków:

Panthers dwoma ostatnimi sezonami dobitnie pokazali, że nasza liga nie jest już dla nich wyzwaniem. To już czas na znacznie trudniejszych rywali i to rywali z najwyższej europejskiej półki. Europejskich średniaków ogrywali już cztery lata temu. Teraz pora na wejście do ścisłej czołówki i walkę o miano najlepszej drużyny Starego Kontynentu.